Skip to main content

Web Content Display Web Content Display

Skip banner

Nested Portlets Nested Portlets

Web Content Display Web Content Display

Rosyjskie działania w Syrii po zamachach w Paryżu

Marek Czajkowski

Komentarz nr 3 (3) / 2015

25 listopada 2015

Niedługo po terrorystycznym ataku na Paryż Rosja wyraźnie zmieniła swoją taktykę w Syrii. Dotychczasowa, będąc jednocześnie częścią szerszej strategii, sprowadzała się do jednostronnych działań w obronie władzy prezydenta Bashira al-Assada. Tymczasem po 13 listopada Rosjanie przystąpili do zmasowanego ataku na pozycje Państwa Islamskiego (PI) i jednocześnie wykonali szereg pojednawczych gestów wobec państw Zachodnich.

Z tych ostatnich wymienić dwa przykłady. Po pierwsze, prezydent Putin demonstracyjnie wydał rozkazy dowódcy krążownika Moskwa osłaniającego od strony morza operację w Syrii, by rosyjska flota podjęła współpracę na zasadach sojuszniczych z francuskim lotniskowcem Charles de Gaulle, wysłanym przez Paryż do walki przeciwko PI. Drugim wartym zanotowania przykładem jest szczegółowe poinformowanie sił amerykańskich w regionie o lotach bojowych rosyjskich samolotów, co dotychczas nie miało miejsca.

Sens i znaczenie tej taktyki wydają się oczywiste. Rosja dostrzegła okazję do wzmocnienia swojej pozycji przetargowej poprzez wykazanie gotowości do szerokiej współpracy. Tym sposobem zrealizowałby się jeden z istotnych celów rosyjskiej wyprawy do Syrii, jakim jest przełamanie izolacji w jaką Moskwa popadła z powodu kryzysu na Ukrainie. Wpasowanie się w szerokie ramy antyterrorystycznej kooperacji z krajami zachodnimi wzmacniałoby także regionalną rolę Rosji i utrwalało jej bliskowschodnią politykę. A zatem jest to, jak się zdaje, przejaw adaptacji taktyki w ramach realizacji tego samego zestawu celów strategicznych.

Czy ten taktyczny zwrot będzie skuteczny, czy przyczyni się do realizacji wyżej wymienionych celów? Zapewne tak, ale najprawdopodobniej w znacznie mniejszym zakresie niż Rosja na to liczy.

Po pierwsze dlatego, że realne znaczenie militarne rosyjskich działań jest stosunkowo ograniczone. Mimo spektakularnej oprawy medialnej, widok bombowców Tu-22M zrzucających tony bomb na cele w Syrii budzi w opinii ekspertów niejakie zdumienie. Sięganie po praktykę dywanowych nalotów przy pomocy amunicji nieprecyzyjnej świadczy raczej o niemocy Rosji niż o jej sile. Taktyka taka ostatnio stosowana przez USA w czasie wojny w Zatoce Perskiej ćwierć wieku temu jest relatywnie mało efektywna, niesie natomiast ryzyko spowodowania znacznych strat wśród ludności cywilnej. Jednocześnie rosyjscy sojusznicy na lądzie nadal szturmują pozycje rebeliantów w większości nie mających nic wspólnego z PI, idzie im to zresztą znacznie słabiej niż tego oczekiwano. Rosjanie mogą w ramach toczonej przez siebie wojny informacyjnej udowadniać, że ich pomoc ma wielkie znaczenie, lecz w istocie rzeczy jest ono dużo mniejsze niż chcieliby wykazać.

Po drugie, wydaje się, że USA skłaniają się do przekonania, że wynegocjowanie trwałego pokoju w Syrii jest dziś mało prawdopodobnie, nie mają zatem zapewne wyrazistej strategii w tym zakresie. Tymczasem Rosja niewątpliwie bardzo pragnie osiągnąć pozycję głównego rozdającego w procesie pokojowym, ale nie wiadomo czy proces ów w ogóle jest możliwy. W tym sensie zatem wysiłki Moskwy mogą nie osiągnąć zamierzonych skutków, ponieważ główni partnerzy mogą nie być skorzy do godzenia się na rosyjskie propozycje, wiedząc, że i tak nie zakończą one konfliktu.

A zatem Rosjanie najwyraźniej starają się postawić w jednym rzędzie z państwami zachodnimi, a szczególnie z Francją. Szybkie uznanie, czego Kreml wcześniej nie chciał uczynić, że rosyjskie samolot pasażerski nad Synajem zniszczyli terroryści, a następnie potem operacja bombowców w pieczołowicie przez media zaaranżowanym klimacie zemsty, ma wskazywać na wspólnotę interesów Rosji i Zachodu. Wprawdzie wspólność interesów jest oczywista, lecz pozostaje pytanie: czy Zachód uwierzy, z jednej strony w długofalowe intencje Moskwy, z drugiej zaś czy uwierzy w jej możliwości oddziaływania. Inaczej mówiąc nie wiadomo, czy faktyczna rola i znaczenie Rosji na Bliskim Wschodzie wzrośnie na tyle, by stała się ona rzeczywiście niezbędnym partnerem dla państw zachodnich oraz dla ważnych lokalnych aktorów. Od tego zależy powodzenie rosyjskich działań w ogóle a ich obecnej fazy w szczególności.

Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej